Czwartkowe obiady
Ostatni król polski, Stanisław August Poniatowski, był miłośnikiem, znawcą i – co jest szczególnie ważne na tak eksponowanym stanowisku — mecenasem sztuki oraz nauki. I mimo że panowanie jego przypadło na najtragiczniejszy rozdział politycznej historii Polski, jego zasługi na niwie kulturalnej są wielkie i godne najwyższego uznania. Miłujący sztukę i artystów król, pragnąc nawiązać z twórcami bezpośrednie i nieoficjalne kontakty, zapraszał ich w czwartki na obiady. Były one mało wystawne, lecz bardzo smaczne, niemal „domowe”. Przygotowywał je kucharz królewski, Tremo, będący „przy okazji” szpiegującym króla agentem carycy Katarzyny. Szczególnie zasłużeni goście (np. po opublikowaniu książki) otrzymywali ukryty w serwecie leżącej obok nakrycia medal pamiątkowy z podobizną króla i odpowiednim napisem. Zasiadano przy okrągłym stole (nie było więc miejsc lepszych i gorszych) najwyżej w 10—12 osób. Częstym gościem na czwartkowych obiadach bywał „książę poetów ” Ignacy Krasicki. Poeta – szambelan Kajetan Węgierski „unieśmiertelnił” te obiady wyjątkowo złośliwą fraszką, kryjącą jednak zręcznie ukryty komplement dla królewskiego gospodarza:
A uczone obiady? znasz to może imię?
Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie,
W których król wszystkie musi zastąpić ekspensa,
Dowcipu, wiadomości, i wina, i mięsa.
Pomysł takich „artystycznych” obiadów nie był nowy, nowością był jednak w Polsce i szkoda, że nie znalazł kontynuatorów. A może w odbudowanym Zamku Królewskim, w sali, w której się odbywały, można będzie tę piękną tradycję ożywić?