Kuchnia polska

Pijaństwo stało się w XVII w. naszą plagą narodową: choroby, burdy, zabójstwa – oto jego tragiczne żniwo.

Początkowo Polacy pijali lekkie piwa. Wyrabiano wiele różnie przyprawianych gatunków. Z czasem, na wzór angielskich i niemieckich „birów”, piwa polskie zawierały coraz więcej alkoholu. Drugim ulubionym napojem Polaków był miód. Staropolskie miody cieszyły się zasłużoną sławą i poza granicami Polski. Jan Długosz (1415—1480) zanotował w swym czcigodnym dziele „Historia Polonica”, iż Leszek Biały prosił papieża o zwolnienie od ślubowanej pielgrzymki do Ziemi Świętej, uzasadniając to tym, iż w Palestynie nie ma ani piwa, ani miodu, on zaś innych trunków nie znosi.

Za panowania Augusta II Sasa „cały kraj był pijany”. Zawołaniem szlachty było: „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. W wiekach XVII i XVIII zakrólowało na stołach szlacheckich wino sprowadzane z Włoch, Francji, Hiszpanii, z Krety i z Węgier. Picie wina należało do dobrego tonu, a beczka starego tokaju kosztowała fortunę. Szlachta twierdziła, iż „chłopska rzecz siła jeść, a siła pić — szlachecka”. Dziwił się więc poeta Kochowski, żartem troskę przesłaniając:

Bóg człeka z gliny stworzył, piszą historyje;
Jakoż on nie rozmoknie, gdy ustawnie pije?

Kuchnia bogatego mieszczaństwa nie ustępowała kuchni magnackiej. Wydana w 1364 r. przez kupca i bankiera krakowskiego, Wierzynka, uczta na cześć przebywających w Krakowie na zaproszenie Kazimierza monarchów, przeszła do historii najświetniejszych bankietów polskich.

Ale ta wystawna kuchnia staropolska, rujnująca szlacheckie fortuny oraz zdrowie, należy do bezpowrotnej przeszłości. Była ona, jak ją słusznie nazwano, „szkopułem szlacheckiej substancji” i przyczyniła się do upadku gospodarczego kraju, czyniąc go słabym i bezbronnym na zakusy sąsiadów.

Nie wszystkich jednak było stać na magnackie zbytki. Wiele potraw staropolskich, swojskich i znakomitych, przetrwało próbę czasu. Są to m. in. ulubione staropolskie zupy, jak barszcz czerwony, kapuśniak, grochówka, zupa grzybowa, zrazy z kaszą, pieczone i nadziewane farszami pierogi, flaki, kiełbasy, kołduny, mazurki i słynne baby. Nie jest to oczywiście wykaz kompletny. Jeśli pragnęlibyśmy wskrzesić nasze najlepsze, wartościowe tradycje kulinarne, zarówno w restauracjach, jak i w kuchni domowej, trzeba by gruntownie zbadać naszą przeszłość kulinarną, przestudiować i zebrać zachowane przepisy i dostosować je do współczesnej praktyki kulinarnej. Praca ogromna! Ale od niej zależy ewentualny renesans kuchni prawdziwie polskiej, nie tylko z nazwy.