Ciasto czekoladowe.
Zawsze bardzo ciekawiły mnie przeciwności. Suche i na dodatek ciepłe lody, sucha woda, wirtualna rzeczywistość i te sprawy. Śmieszne to i zaskakujące. Takie oksymorony można tworzyć bez końca. Czasami nawet sami je używamy nie zdając sobie sprawy z ich dosłownej absurdalności, ale w kontekście dłuższego zdania są już ok. Nawet w dziedzinie kulinarnej istnieje taki oksymoron i ma się bardzo dobrze. Oczywiście, domyślacie się, że są to ciepłe lody – hit dzieciństwa, ale nie mojego. Ja takiego wynalazku nigdy nie lubiłam. Pamiętam ten widok – w małym wafelku, jak do typowych lodów, ale na sklepowej półce a nie w zamrażarce stały w rzędzie, dość wysokie, z wyglądu przypominające te z automatu, ale całkowicie oblane czymś czekoladopodobnym ciepłe lody. Spróbowałam dwa razy. I dwa razy całe wyrzuciłam. Dla mnie – niejadalne. Choć kto wie – może takie lody przygotowywane po domowemu a nie na masową skalę okazałyby się pyszne? Kto wie, może kiedyś…. W każdym razie nadal intrygują mnie słowne sprzeczności. Toż to dlatego rzuciłam się na przepis zatytułowany „Ciasto czekoladowe lekkie jak chmurka” – mhm, pomyślałam, akurat. Ciasto czekoladowe i lekkość? Niemożliwe. Te dwie rzeczy wzajemnie się wykluczają, chyba, że ciasto czekoladowe jest napuszoną babką. Ale tutaj nie. Jak to możliwe? Dzięki malutkiej ilości mąki i dużej ilości piany z białek. Gdy czytałam przepis wyobrażając sobie wygląd poszczególnych etapów produkcji za każdym razem lądowałam z głową w lodówce, by ostudzić emocje i rządzę zjedzenia czegokolwiek czekoladowego.
A gdy zrobiłam to ciasto – aż usiadłam z wrażenia. Ono naprawdę jest lżejsze niż chmurka, ale bardzo, bardzo intensywne w smaku. Mocno czekoladowe, wręcz skoncentrowane, ale mokre i jednocześnie lekkie. Nie próbowałam zjeść więcej niż jeden kawałek na raz, choć jestem pewna, że nawet po trzech możnaby jeszcze coś ugryźć. Ciasto jest bardzo kremowe, zdecydowanie do jedzenia łyżeczką. Polewa, równie pyszna, tylko „doczekoladowuje” całość, co sprawia, że wszystko razem jest jeszcze bardziej czeko i jeszcze bardziej poprawia humor! A może tak zacząć leczyć niedobory magnezu? Jestem za! Przepis bardzo polecam!
Składniki:
• 260 g cukru (ja dałam 200 g)
• 200 ml świeżo zaparzonej kawy
• 200 g gorzkiej czekolady (min. 62% kakao)
• 60 g ciemnego kakao
• ¼ łyżeczki soli
• 10 ml Brandy (dałam aromat waniliowy)
• 3 żółtka jajek
• 6 białek jajek
• 50 g mąki
Polewa:
• 170 g czekolady deserowej
• 120 g śmietany kremówki
• 20 g miodu (2 łyżki)
Czekoladę drobno posiekać.
Do dużego garnka wlać kawę i 200 g cukru (ja wsypałam 150 g). Zagotować ciągle mieszając, aż cukier się rozpuści. Zmniejszyć płomień na minimalny i dodać posiekaną czekoladę. Znów mieszając – doprowadzić do jej rozpuszczenia. Następnie mieszankę należy zdjąć z ognia, wsypać miód i kakao – wymieszać trzepaczką, aby kakao dokładnie się rozpuściło i powstała jednolita masa. Dodać brandy, zamieszać i odstawić do wystygnięcia.
Następnie dodać kolejno żółtka, miksując po każdym dodaniu, na końcu wsypać mąkę. Zmiksować. Odstawić.
W dużym naczyniu ubić pianę z 6 białek, pod koniec ubijania dosypując pozostałą ilość cukru (50g). Piana powinna być mocno sztywna. Delikatnie, łopatką wmieszać ją do czekoladowej masy aż wszystko się dobrze połączy i będzie miało jednolity kolor.
Tak przygotowane ciasto wlać do tortownicy o średnicy 25 cm (ja robiłam w mniejszej formie, dlatego wyszło takie wysokie), wyłożonej na spodzie papierem do pieczenia a po bokach posmarowanej masłem. Wyrównać wierzch ciasta. Tortownicę wstawić do większego naczynia i nalać do niego gorącą wodę do wysokości około 1,5 – 2 cm. Piec w kąpieli wodnej około 35 minut, w piekarniku nagrzanym do 180 stopni Celsjusza. Włożona w środek ciasta wykałaczka powinna być lekko oblepiona ciastem (nie czekać do suchości patyczka, bo ciasto starci swoja delikatną, musową konsystencję).
Aby przygotować polewę należy w rondelku zagotować śmietanę, wmieszać miód i dodać czekoladę. Wszystko razem mieszać aż do rozpuszczenia czekolady i połączenia składników. Gdy polewa będzie jednolita – należy zdjąć ją z ognia i odczekać aż wystygnie – wtedy mocno zgęstnieje i będzie można ją polać ciasto.
Wystudzone ciasto ostrożnie wyjąć z tortownicy (pomagając sobie ostrym nożem) i obficie polać polewą.
PS. Polewy wychodzi bardzo dużo, można spokojnie zmniejszyć jej ilość o 1/3.